Wybrałam HAIRGEN spray. Opinie dlaczego nie było warto!

W życiu każdej kobiety przychodzi taki moment w którym musi pogodzić się z przekwitaniem. Zanim dopadła mnie menopauza byłam energiczną i nie potrafiącą usiedzieć w jednym miejscu osobą. Wszędzie było mnie pełno, miałam mnóstwo przyjaciół, często wyjeżdżałam i cały czas szukałam nowych atrakcji. Wraz z mężem wychowaliśmy dwójkę dzieci, mamy kilkoro wnuków i kiedy przeszliśmy na emeryturę postanowiliśmy jeszcze bardziej korzystać z życia. Mieliśmy mnóstwo planów, chcieliśmy podróżować, zwiedzać Polskę i cały świat. Okres przekwitania przeszłam całkiem dobrze, w zasadzie nie narzekałam na żadne przykre konsekwencje, gdyby tylko nie wzmożony problem z wypadającymi włosami, to wszystko byłoby w porządku. Wiedziałam, że wraz z wiekiem włosy słabną, siwieją i wypadają, ale nie mogłam pogodzić się z tym, że każdego ranka na szczotce mam coraz więcej włosów, a żadna moja ulubiona fryzura nie chciała układać się tak jak dawniej. Łysiałam z dnia na dzień i musiałam coś z tym zrobić.

Hairgen spray – opinie po mojej kuracji

Poszłam do apteki, opowiedziałam o swoim problemie, a pani magister poleciła mi HAIRGEN spray. Co prawda na ulotce było wyraźnie napisane, że jest to produkt do stosowania w łysieniu andorgenowym, ale nie byłam do końca przekonana. Postanowiłam jednak spróbować. Sprayu używałam zgodnie ze wskazówkami i pryskałam nim łyse miejsca na głowie nawet dwa razy dziennie.

Po dwóch miesiącach nastąpiła bardzo delikatna poprawa. Włosy stały się nieco mocniejsze, ale o odrastaniu na jakie liczyłam nie było mowy. Ciągle miałam łyse placki, a i na szczotce cały czas widziałam nadmierną ilość włosów. Uznałam, że specyfik na mnie nie działa i zaprzestałam jego aplikacji.

Potrzebowałam czegoś, co zadziałało by od środka.

Trochę mnie to podłamało i zaczęłam godzić się z tym, że przekwitanie będzie dla mnie synonimem wypadania włosów. Któregoś dnia poszłam jednak na spotkanie z przyjaciółkami, w pobliskim hotelu organizowano jakiś pokaz fryzjerski. Pomyślałam sobie o zmianie fryzury, tak by nadać włosom dodatkowej objętości. W trakcie rozmów z koleżankami wypłynął temat mojego łysienia i od jednej z nich dowiedziałam się, że zażywa tabletki o nazwie VitalHair. Według niej, ten suplement diety naprawdę działa i pomaga na porost włosów. Koleżanka podpowiedziała mi gdzie znaleźć te tabletki i jak złożyć zamówienie przez internet.

Kiedy dostałam pierwsze opakowanie, to dokładnie wczytałam się w ulotkę i byłam pełna nadziei, że tym razem rozwiążę problem z łysieniem. Tak też się stało. Co prawda na efekty musiałam poczekać prawie dwa miesiące. Niemniej, od początku zażywania VitalHair miałam poczucie, że suplementuje organizm ważnymi minerałami i witaminami. W składzie kapsułek jest przecież biotyna, krzem, selen, cynk, witamina B6 oraz ekstrakt z pestek grochu i winogron. Mój organizm potrzebował takiej dawki witamin, bo na skórze głowy zaczęły pojawiać się pierwsze efekty. Włoski powoli odrastały, były zdecydowanie mocniejsze i bardziej sprężyste.

Jakie efekty uzyskałam?

Na chwilę obecną minął już trzeci miesiąc suplementacji VitalHair i gorąco polecam ten produkt wszystkim kobietom. Panie, które borykają się z ubocznymi skutkami menopauzy zażywając te tabletki na pewno poprawią stan swoich włosów. Jestem na to najlepszym przykładem.