Wcierka Jantar – opinie o przereklamowanym produkcie

Włosy zaczęłam farbować od kiedy miałam 13 lat. Początkowo używałam szamponów koloryzujących, które nie niszczyły mocno włosów i dość szybko się zmywały. Potem zdecydowałam się na położenie pasemek, balejażu i ogólnie rozjaśnianie włosów. Dzięki częstym zmianom koloru włosów czułam się atrakcyjniejsza, ludzie częściej zwracali na mnie uwagę. Dostawałam też dużo komplementów. Przez połowę swojego życia byłam farbowaną blondynką, potem miałam czerwone i bordowe włosy, obecnie są w kolorze brązowym. Z miesiąca na miesiąc moje włosy niestety zaczęły być coraz bardziej łamliwe, stawały się szorstkie w dotyku i do tego coraz częściej wypadały. Był to skutek zbyt mocnych zabiegów farbowania, częstych stylizacji gorącym powietrzem, używania prostownicy ale także choroby którą zdiagnozowano u mnie około rok temu – Hashimoto. Włosy zaczęły wypadać garściami. Znajdowałam je dosłownie wszędzie – pod prysznicem, w kuchni na blacie, na biurku przy którym pracuję. Byłam bardzo przerażona, miałam wrażenie że niedługo całkowicie wyłysieję. Czułam się nieatrakcyjna, zaniedbana – nie mogłam przecież już wtedy farbować włosów ani chwalić się ich blaskiem czy puszystością.

Wcierka Jantar a opinie po regularnym stosowaniu

Próbowałam wiele produktów dostępnych zarówno w drogeriach, sklepach zielarskich i aptekach. Część z nich spowodowała u mnie nieprzyjemne swędzenie skóry głowy, skutkiem czego był łupież. Część nie przynosiła żadnych efektów a niektóre z nich tak obciążały moją skórę głowy i włosy u nasady że były one całkowicie oblepione, wręcz ciężkie.

Koleżanka poleciła mi pewnego dnia wcierkę jantar. Pomyślałam, dlaczego nie, przecież jest tania i powszechnie dostępna, co najwyżej stracę kilkanaście złotych. Znajoma opisywała ją jako produkt po którym moje włosy staną się wyraźnie grubsze, bardziej lśniące, mocniejsze. Wcierka jantar w swoim składzie zawiera przede wszystkim wyciąg z bursztynu oraz witaminy A oraz E tzw. witaminy młodości i właśnie te składniki zachwalała moja koleżanka Postanowiłam spróbować i używać wcierki regularnie. Miała ona specyficzny zapach, trudno się ją nakładało, wylewała się. Po tygodniu regularnego stosowania nie zauważyłam większej poprawy, pojawiało się niestety swędzenie skóry głowy i jak dobrze przeczuwałam zwiastowało to pojawienie się po kilku dniach łupieżu. Po miesiącu stosowania i kilku zużytych opakowaniach nie zauważyłam większej poprawy, włosy nadal wypadały a żadne tzw. baby hair nie pojawiły się.

Uratowała mnie rekomendacja mojej kosmetyczki

Pewnego dnia, gdy byłam na wizycie u mojej kosmetyczki, zauważyłam na szafce tabletki VitalHair. Oczywiście rozpoczęłam rozmowę dotyczącą mojego nadmiernego wypadania włosów i dowiedziałam się, że kosmetyczka u której często bywam stosuje właśnie ten preparat. Uważała, że przede wszystkim działa on od środka poprzez swoje substancje aktywne biotynę, selen i ekstrakt z kiełków grochu. Jako że działa od środka nie powoduje on podrażnienia skóry głowy ani obciążenia włosów a efekty które można uzyskać dzięki długotrwałemu stosowaniu są o wiele bardziej widoczne i trwałe niż w przypadku wszystkich masek, wcierek czy odżywek. Postanowiłam spróbować i po kilku dniach kupiłam jedno opakowanie.

Minęło kilkanaście tygodni i na skórze mojej głowy zauważyłam delikatne krótkie baby hair. Moje włosy także przestały nadmiernie wypadać, skóra głowy nie przetłuszcza się i nie swędzi. Połknięcie tabletki zajmuje o wiele mniej czasu niż używanie wcierek czy kapsułek, a przede wszystkim działa od środka. Jestem bardzo zadowolona z tego preparatu, z pewnością kupię kolejne opakowania, zwłaszcza że moje włosy urosły nawet o kilka cm!