Stosowałem Kerastase. Opinie powinny być negatywne!

Kiedyś miałam piękne i bujne włosy. Ciemnobrązowe, długie, lśniące – wiele koleżanek zazdrościło mi ich. Nie stosowałam wymyślnych środków na poprawę ich wyglądu, zawsze wystarczało mi ich umycie i nałożenie odżywki. Co prawda nigdy ich nie farbowałam i nie używałam drastycznych metod ich stylizacji takich jak suszenie gorącym powietrzem, lokowanie czy prostowanie. Nie spinałam ich też mocno, uważałam że naturalnie rozpuszczone są prawdziwą ozdobą kobiety. Wszystko zmieniło się w momencie gdy zaszłam w ciążę. Oczywiście starałam się dbać o siebie przez cały ten okres, jednak włosy zaczęły wypadać. Po porodzie ich stan jeszcze bardziej się pogorszył. Wypadały garściami, nie wyglądały już tak atrakcyjnie. Straciły swój połysk, stały się matowe i łamliwe. Byłam zrozpaczona.

Kupiłam Keraste przez opinie koleżanki

Stosowałam polecane przez znajomych domowe mieszanki ziołowe, piłam napary ze skrzypu polnego i pokrzywy – jednak to nie pomagało mi wcale. Byłam zrozpaczona, czułam, że straciłam jeden z moich większych atutów kobiecości.

Znajoma poleciła mi zestaw Kerastase – opisywany jako kompleksowa regeneracja dla zniszczonych włosów. Przez cały miesiąc stosowałam cały zestaw dla pełnych efektów. Wszystkie produkty były wzbogacone o olej kameliowy i olej marula, a słyszałam że one bardzo dobrze wpływają na stan włosa. Niecierpliwie oczekiwałam efektów, które jednak nie nadeszły. Wszystkie kosmetyki z tej serii co prawda bardzo ładnie pachniały ale miałam wrażenie że na tym ich cudowne działanie się kończyło.

Kupiłam szampon, maskę i odżywkę z tej serii. Kerastase szampon miał dość przyjemny zapach, jednak plątał włosy a na dodatek podrażniał skórę głowy. Kolejny produkt który wypróbowałam czyli kerastase maska do włosów działała tylko powierzchownie, lekko oblepiała włosy, stały się one ciężkie i źle się układały. Włosy były tylko przez chwilę miękkie i puszyste, po kilku godzinach od zastosowania tych kosmetyków nadmiernie się elektryzowały i wglądem przypominały “siano”. Nie zauważyłam też znacznej poprawy ich wzrostu. Żadne “baby hair” się nie pojawiły, tak jak obiecywała moja koleżanka. Czułam że niepotrzebnie wydalam pieniądze.

Z pomocą przyszła moja mama

Nie miałam pomysłu jak sobie poradzić z moim problemem, od którego dodatkowo wypadały mi włosy. Na pomoc przyszła moja mama z tabletkami VitalHair, która miała podobny problem ale spowodowany ciężką operacją oraz przebytą chorobą. Otrzymałam od niej aż trzy opakowania tego produktu. Postanowiłam spróbować, zaufałam jej. Tabletki VitalHair w swoim składzie miały potężną dawkę biotyny która wpływa na stan włosa oraz selenu poprawiającego stan skóry głowy. Dodatkowo, dlatego że produkt był w formie tabletek, mogłam na mój problem działać od środka, a nie tylko od zewnątrz jak to było ze wszystkimi wcierkami, szamponami i odżywkami.

Efekty stosowania zauważyłam już po pierwszych dwóch tygodniach. Pojawiły się nowe włoski, najpierw w okolicach skroni, potem zaczęły rosnąć tam, gdzie wcześniej wypadały. To był ten moment, gdy poczułam że w końcu wygram z moim problemem. Tabletki stosowałam regularnie, nie widziałam po nich żadnych efektów ubocznych. Teraz, gdy jestem pod koniec stosowania drugiego opakowania, mogę z całą pewnością stwierdzić że te tabletki są skuteczne. Pomogły nie tylko na wzrost moich włosów, ale spowodowały, że moje włosy stały się także mocniejsze i lśniące. Z całą pewnością będę polecała je wszystkim koleżankom i kolegom którym nadmiernie wypadają włosy.